Długo myślałem co tu opisać, tak długo że aż nogi mi zdrętwiały przy półce z płytami. W głowie chaos, czy mam na tyle energii by dziś opisać to co chcę, zaryzykowałem. Chwyciłem za Tamarę i odpalam. Największy zmarnowany potencjał w naszej polskiej muzyce, na pewno największy tamtych lat. Dlaczego tak się stało? Czy to przez hejt, którego doświadczyła na początku swojej kariery? Przecież szło nieźle, album wydany przez Universal, następnie “Taniec z Gwiazdami” i Eurowizja. Potem długo, długo nic. Wyjechała do Włoch, gdzie chciała odpocząć od hejtu, którego doświadczyła. Najwięcej miała go od Wojewódzkiego, gdzie śmiał się z niej i wyzywał od transwestyty. Dziś zajmuje się firmą kosmetyczną i poprawianiem swojej urody, do tego stopnia że nie idzie jej poznać. Wydała jeszcze jedną płytę “Love. Tamara” którą podpisuje już nie jako Isis, lecz swoim imieniem – Tamara. Szybko jej gwiazda zaświeciła i tak szybko zgasła, ale mamy “Hidden Tresure“, który z przyjemnością opiszę.
Samo wykonanie albumu jest takie mhmh “kobiece”, żeby nie powiedzieć że lekko kiczowate, w pudełeczku znajdziemy między innymi małe diamenciki włożone w szparkę😂. Uważam to na plus, dlatego że jeszcze się nie spotkałem z takim czymś. Isis wygląda na zdjęciach z książeczki na lekko przerobioną, choć w środku jest już lepiej. Za czasów “Tańca z gwiazdami” miałem ją za ładną wokalistkę, nie wiem co w nią wstąpiło. Isis nie tylko ma glos jak dzwon, ale i talent, dlatego że wszystkie piosenki sama stworzyła od a do z. Zaczyna się od Intra, które jak dla mnie wprowadza nas w fajny, mój ulubiony klimat. Od razu mi się przypomina piosenka “Drown in Me” od Mielcarz❤ “What you see” to drugi singiel, który promował album. Moim zdaniem wybór idealny, bo jak dla mnie piosenka na tamte czasy jest mega ok i trochę nie rozumiem braku jakiegokolwiek sukcesu. Jedynie że za sukces można uznać #56 miejsce. Piosenka na YouTube ma blisko 300 tys. wyświetleń, więc też jakoś tak słabo. Wychodzi na to, że sam udział w programie w TVN nie pomaga w osiągnięciu sukcesu, więc nie wiem co pomaga, skoro moim zdaniem Isis miała wszystko. Piosenka jest jedna z moich ulubionych więc za nią duży plus, trochę przypomina mi ostatnią płytę Spice Girls – “Forever“. Idziemy w większy klimat i “Intoxication“. W utworze na samym starcie zaskakuje nas wyjątkowo niski głos wokalistki. Poznajemy też pomału jej możliwości wokalne, które ma spore, serio. Na pewno na plus sama kompozycja, a co do głosu to nie wiem czy jego niskość nie jest dla mnie za mocna i lekko drażni. Przed nami pierwszy singiel, tytułowa piosenka czyli “Hidden Tresure“, który nie wiem jak was ale mnie przenosi gdzieś w rejony Egiptu, piasku i wielbłądów. Może dlatego, ze teledysk jest gdzieś tam nagrywany lub stylistyka tego albumu sugeruje inspiracje właśnie tym klimatem. Piosenka również była dobrym wyborem na promocję, teledysk ma przyjemny dla oka i tutaj również nie rozumiem braku jakiekolwiek sukcesu. Jeżeli chodzi o warstwę tekstową, też jest dobrze.
“When all I wanted
was the falling rain
I found the sun
It was mine for taking
I could finally breathe”
W utworzę pojawiają się świetne wokalizy, a ta końcowa robi naprawdę robotę. Zostajemy jeszcze w tych klimatach i mamy kolejny utwór. “On Your Knees“, który trochę brzmi jak reszta albumu. Mam wrażenie że wszystkie utwory (prócz promujących) są bardzo spójne, aż nie wiem czy nie na jedno kopyto. W refrenie również mamy do czynienia z niskim głosem wokalistki, ale tu brzmi lepiej, zdecydowanie. Sama w sobie piosenka jest przyjemna. Na pewno nie można jej zarzucić braku klimatu, tajemniczości. Zauważyłem że chyba tylko single były takie dość przebojowe, żywsze, a szkoda bo Isis świetnie brzmi w takich piosenkach, co słychać chociażby na drugim albumie. Tutaj również nie zabrakło wokaliz, w których artystka jest świetna. “Share my world” tutaj wydaje się być trochę żywiej. Myślę że mojej mamie (fance Enigmy) by się spodobała ta płyta! W tym utworze również mamy charakterystyczne dla głosu wokalistki przyciąganie sylab co powoduje wrażenie podobieństwa, ale przychodzi refren i robi się naprawdę przyjemnie. Znów przypominają mi się początki XXI w. a sam utwór ma przyjemny bit. Tą propozycję jak najbardziej polecam. “Living Proof” to już siódma z 13 propozycji. Tutaj znów trochę spokojniej i znów zbyt podobnie do pozostałych. W tym utworze słyszymy delikatny głos Isis, którego można z lupą szukać na całym albumie. Jedno jest pewne, kompozycje te nie są proste i do radia. Na pewno za 5 minut bym nie był w stanie zanucić tego co teraz słyszę. “Empire” który brzmi już na maksa tajemniczo i klimatycznie a do niskiego głosu Isis już się przyzwyczaiłem. Piosenka ma fajny moment, gdzie udzielają się chórki, spoko, ale niestety brzmi tak jak reszta. Przed nami mój ulubiony kolejny kawałek Isis – “If I was You“, który dla mnie jest mega hipnotyzujący. Zaczynając od bitu kończąc na chórkach, wszystko w tym utworze jest genialne. Mimo że teraz słyszę że jest podobny do poprzednich, to jest moim ulubionym. Następnie mamy “Where i wanna be“, który przypomina mi solowe dokonania Victorii Beckham z 2001r, nie wiem czy to dobrze.. Tutaj miało być trochę żywiej i inaczej, wyszło. Refren jest przyjemny taki coś na wzór rnb. Chyba najbardziej porywający kawałek z albumu. Nawet trochę słyszę podobieństwa do singli promujących ten album, więc jest ok. Są wokalizy więc nie przypieprzam się do niczego, też taki nie jestem jak widać, wszędzie widzę plusy – nawet gdy ich nie ma 😂 “This Love” to chyba jest pełna wersja intra, w którym słyszeliśmy tylko tytułowe słowa. Żałuje trochę że znów cofamy się do tego co było, a nie idziemy w tym jakże tanecznym kierunku 😢. Piosenka to typowa ballada, co mnie nie zdziwiło wcale. Isis operuje swoim głosem idealnie, raz nisko, raz wysoko. Jest to ładny, aczkolwiek niczym niewyróżniający się utwór. “What one more” to już przedostatni utwór. Nic tu nie napiszę bo bym się powtarzał, tak samo jak materiał z tej płyty. “Hold On” chyba pierwszy utwór z gitarą i czuje lekką inność. Maniera przeciągania sylab oczywiście jest, co znów daje wrażenie podobieństwa. Czekałem na zaskoczenie w refrenie, ale niestety gdyby muzykę podmienić z innego utworu to mamy to samo.
Do podsumowania muszę włączyć sobie drugi krążek Tatiany, bo tutaj szczerze się zmęczyłem i obawiam się że od dziś mówiąc będę przeeeeeeciągał sylaby. Na pytanie które zadałem na początku artykułu o brakującym elemencie, który podtrzymałby lub rozbudował karierę artystki mogę sobie odpowiedzieć że to wina materiału. Ten jest mizerny, na jedno kopyto i z lekka męczący. Są dobre utwory, chociażby single czy “If i was you“, ale reszta jest zrobiona na jedno kopyto, bez pomysłu i polotu. Zero energii, są dobre momenty ale to są ułamki sekund a słuchając wydaje nam się że każdy utwór brzmi wieczność. Na drugim albumie Tamara zrozumiała swój błąd i już go nie popełniła. Jest dużo elektryki i fajnego innego klimatu. Więc na pewno będę częściej wracał to drugiego krążka, gdzie jej glos wydaje się jeszcze silniejszy. Szkoda że wersja fizyczna jest prawie że niemożliwa do zdobycia. Trzymam kciuku by Tamara wydała nowy materiał, który będzie w jakiś sposób promowany w Polsce, bo drugi krążek nie był wcale w sprzedaży w wersji CD, ani też promowany, a szkoda bo to dobry materiał, no na pewno lepszy niż debiutancki album. Gdyby tak skrócić “Hidden Tresure” i obciąć te podobne kawałki to wyszłaby fajna epka. Lubię Artystkę, jest mega uzdolniona wokalnie i też piszę czy komponuje co jest mega git majonez. Nie chcę się skupiać na jej wyglądzie, ani też plotkach a na muzyce, bo to robi najlepiej. Tamara. Love ❤
na pięć kaczuszek (moja skala oceniania)