Moja przygoda z muzyką Katy zaczęła się na dobre z tym albumem. Wcześniej jej słuchałem, ale tylko pojedyncze single, a ten album był “tym pierwszym” którym przesłuchałem w całości i się zakochałem… Prezent imieninowy od wtedy ważnej mi osoby był trafiony w 200% i do dziś darzę płytę wielkim sentymentem. Album nie zdobył imponujących wyników sprzedaży i wielu uważa go za początek końca ery Perry, ale ja się nie zgodzę. Promowany był czterema singlami a sprzedaż ogólna krąży wokół miliona egzemplarzy.
Już od początku trafia w moje gusta, tytułowy kawałek fajnie nas wprowadza w nastrój. “Hey, Hey, Hey” trzyma nas w tym klimacie i mocniej uderza. Chwytliwy refren pewnie tutaj miał wpływ na wybraniu utworu na singla. “Roulette” który zaczyna się wzorem lat ’80, też dobrze by sobie poradził na listach przebojów, ale tutaj myślę że utwór został wydany za wcześnie. “Swish, swish” z Nicky Minaj. To chyba największy hit z tego albumu. Mój ulubiony kawałek to bez wątpienia “Deja Vu”. Trochę mi przykro, że nikt go nie docenił na tyle by wykorzystać jego potencjał. “Power” oraz “Mind Maze” to kolejne dobre propozycje. Uwagę zwracam szczególnie na wokal Perry, który jest przyjemny wydaje się być pewniejszy, mocniejszy. W “Mind Maze” przyciąga mnie refren, w którym fajnie się tym wokalem pobawiono. Dobra, muszę się streścić bo zaraz zabraknie mi limitu, a album ma 15 kawałków 😂. “Chained to the rhythm” oraz “Bon Appetit” to kolejne single. Chociaż bardziej wpada mi do ucha pierwsza propozycja, bo jakoś sprawia że chcę mi się tańczyć i śpiewać 🕺😎. “Tsunami” to taka propozycja od Jessie Ware w wersji radio pop 🤫. “Save as Draft” to fajny, spokojny kawałek, który nas nieco uspokaja po całym krążku.
Po tym albumie wyszedł jeszcze “Smile” (który uwielbiam równie mocno, jak nie mocniej ❤️) i póki co cisza… ale ostatnio czytałem że możemy się czegoś spodziewać nowego. Szczerze czekam, bo jak dla mnie ostatnie dwa albumy to pop na wysokim poziomie i na czasie.
👉🏻🐥🐥🐥🐥🐥 (5/5)
