W ostatnim tygodniu z premier moje serce porwał Justin Bieber, mimo że jego muzyka do mnie nie przemawia, to kawałek LONELY jest miodem dla moich uszów (nie mam pojęcia co ma miód do uszów, ale tak się piszę) Sam kawałek jest typową balladą, ale ten tekst!
Everybody knows my past now
Like my house was always made of glass
And maybe that’s the price you pay
For the money and fale At an early age
Utwór polecam na jesienne depresyjne stany, takie jak ja mam teraz, utożsamiam się z tym kawałkiem, świetna robota!
Nowe utwory też wydali:
– Lana Del Rey – LET ME LOVE YOU LIKE A WOMAN – Utwór moim zdaniem jak każdy jej inny, dlatego też o nim więcej nie piszę bo w sumie nie mam co za bardzo, Lana była fajna na jeden lub maks dwa albumy, ale któryś album taki sam jest dla mnie nudny. Nawet momentami mi jakiś inny jej utwór przypomina, więc no, słabo.
– Sanah – BUJDA – Tak jak lubię Sanah, jej utwory, tak ten utwór jest dla mnie taki chaotyczny, nie wiem na czym się skupić. Moim zdaniem za dużo tego wszystkiego w tym utworze. Po raz pierwszy też drażni mnie jej głos. Do samego utworu wracać nie będę, ale sprawdzę jej nową epke. Kumacie wydanie jej albumu debiutanckiego? było chyba z 5 wersji a teraz dochodzi nowa wersja jej albumu – finał edition. Maskara. Zbierać jej dyskografie, to samego debiutu bym miał z 6 krążków.
– Zuza Jabłońska – PARAPAPA – Przy piosence pracowała tez Lanberry, którą uwielbiam. Do piosenki podchodzę drugi raz, ale totalnie nie jest to moje. Jak słyszę refren, wyobrażam sobie dziewczynkę w żółtych kaloszach na szarych kałużach skaczącą i podśpiewującą sobie te paparapapa.
– Demi Lovato – COMMANDER IN CHIEF – ah jak Demi uwielbia takie klimaty! Dla mnie jak Demi to tylko – COOL THE SUMMER. Pamiętam że jej album Confident, był pierwszym na którym przysnąłem, drugiego podejścia nie robiłem. Piosenka spoko, dupy nie urywa, hit żaden, odkrycie żadne, wypełniacz LP.