Cleo zasłynęła dzięki współpracy z Donatanem. Owocem tego był album „Hiper/Chimera”, który pokrył się trzykrotną platyną i umożliwił Artystce niezły start. Po dwóch latach, w 2016 roku wydała swój debiutancki album – „Bastet”, który pokrył się platyną, a utwory z tego albumu są do dziś największymi hitami wokalistki. Kilka lat temu zapowiedziała wydanie dwóch albumów, które początkowo miały zostać wydane w 2020 roku. Wiadomo że sytuacja na świecie była dość skomplikowana i to trochę pokrzyżowało plany, ale dostaliśmy „SuperNovą”. Album na którym znajdował się utwór nagrany wraz z Mesajahem czy „Łowcy Gwiazd”, poradził sobie całkiem nieźle. Po dwóch latach od planowego wydania dostaliśmy „Vinylova”. Płyta jak dotąd promowana była 5 singlami, a ostatni z nich „Żywioły” ukazał się wraz z teledyskiem całkiem niedawno.
Artystka promowała album jako powrót do jej ulubionych muzycznych czasów. Każdy chociaż najmniejszy fan, wie że Cleo uwielbia lata 40ste, 60te czy 80te i to właśnie one miały wpływ na brzmienie tego krążka, a jak wyszło? Przekonajmy się. Na pierwszy rzut idzie „Sztyk” i na dzień dobry już wiemy co nas czeka. Autorem tekstu jest Wokalistka, traktuję to jako duży plus. Pisanie dobrze jej wychodzi, zresztą piszę nie tylko dla siebie, a także chociażby dla Dody. „Dalej” to duet z Marylą Rodowicz. Wybór gościa mnie nie zaskoczył, bo przecież Maryla to żywa ikona lat, do których się przenosimy dzięki płycie. Fajny, wesoły utwór. Bardzo mnie zaskoczył refren, gdzie głównym odniesieniem są tytuły piosenek Maryli:
„I niech dalej żyje bal
Kolorowe wozy w dal
Łatwopalni bo w nas jest ten ogień
I niech dalej żyje bal
Tańcz Małgośka na bok żal
Tyle lat masz ile czujesz w sobie”
Nawet mi się spodobało, tanecznie i Maryla brzmi… świeżo. Szkoda, że wersja teledyskowa jest połączona z drugim utworem, który wspólnie nagrały. chociaż temu też nic nie brakuje, bo „Neony” są równie świetne, brzmią bardziej „na czasie”. „Żywioły” z numerem trzy, ostatni singiel, który jest idealnym letnim hitem, a wiemy, że Cleo potrafi zaszumieć na listach przebojów. Chwytliwy refren, taneczny i nieco skoczny. Teledysk przenosi nas na zachód, mamy sceny westernowe i w sumie słuchając tego kawałka przenoszę się razem z nią i galopuje na koniu. Do piosenki „Kocham” najtrudniej mi się przekonać, choć wiem że to wielki hit. Muszę przyznać, że gdy nie widzę tego słodkiego na maksa teledysku, to jakoś łagodniej podchodzę do utworu, trochę nawet podrygiwałem przy tym kawałku. „Fighter” zaskoczyło mnie tym, że jest angielskojęzycznym utworem, co w dyskografii Cleo nie zdarza się za często. Najważniejszy dla Artystki utwór z tego albumu, z dedykacją dla brata. Trochę nie rozumiem umieszczenia tego utworu w środku płyty, bo strasznie odbiega od reszty no i nie jest „Vinylova”… Piosnka nie jest zła, jest na czasie i na pewno poradziłaby sobie na listach przebojów, ale myślę, że w „Supernovej” lepiej by się zaaklimatyzował. No i mam niezły przeskok do kolejnego utworu – „Poplątanie”, tytuł nawet pasuje do adekwatnej sytuacji. Wsłuchałem się i jestem na tak. DobroBit czyli Donatan stanął na wysokości zadania i świetnie sobie poradził wspierając Cleo. „Mniej znaczy więcej” muzycznie przeskakuje do początku albumu. Mamy znów przed oczami kolorowe tło, skaczącą Cleo w sukience w groszki i jest słodko, a uzupełnieniem są frazy; „Uaa”, „Papapapa”, które na albumie lubią zagościć wszędzie. „Obejmij” przypomina swoim początkiem lata “90 i Spice Girls, nie wiem skąd takie porównanie, ale naprawdę „Too Much” słyszę. Romantyczna Cleo to jest coś czego brakowało na tego krążku. Choć utwór mnie nie kupił („Too much” też nie lubię) to doceniam, za tekst, który pewnie nie raz będzie częścią konwersacji między dwoma kochankami. Album kończy kolejny angielskojęzyczny utwór – „Number One”. Jestem zaskoczony, tym że dwa kawałki po angielsku i że już koniec albumu. Muszę przyznać, że te 33 minuty przeleciały jak piasek przez palce i całkiem przyjemnie spędziłem ten czas. Chociaż wolę jak Cleo śpiewa w rodowitym języku to tutaj jej wybaczę, bo fajnie brzmi.. W sumie „Forever Young” brzmi lepiej niż „Wiecznie młodzi”. Myślę, że Cleo z tym albumem brzmi ciągle świeżo.
I ostatnim zdaniem u góry mógłbym zakończyć recenzje. Cleo mimo kilku lat spędzonych na scenie nadal brzmi świeżo i zaskakuje. Nie zaszufladkowała się w danym kierunku muzycznym. Podróżuje, a my razem z nią. Brzmi świetnie w tym co aktualnie na czasie i potrafi zrobić hit z tego co kiedyś podbijało świat. Każdy jej album jest dla mnie wielką niewiadomą, choć teraz widzę że we wszystkim sobie nieźle poradzi. Mimo, że to nie nie do końca moje klimaty, to dałem się wciągnąć.
(4/5)